Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czekamy na bociany. Wędrowne ptaki przybywają wraz z wiosną. Tu im się podoba, tu się lęgną, ale ich populacja niepokojąco maleje

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Bocian biały, symbol wiosny. W Polsce jego populacja maleje
Bocian biały, symbol wiosny. W Polsce jego populacja maleje Piotr Krzyżanowski/polskapresse
Lecą do nas bociany, ale nie spieszą się. Niektóre są jeszcze w Afryce. Tam zimowały jedne na południu kontynentu, inne na północy. Muszą pokonać 5, a nawet 10 tys. km, żeby znów przybyć do Polski. A w naszych wioskach ludzie już wypatrują tych wędrowców, bo to ich sezonowi sąsiedzi. Bociany mają gniazda blisko zabudowań, często na słupach stojących na podwórkach. Ta bliskość sprawia, że i bociany, i ludzie darzą się nawzajem sympatią.

W tym roku na bociany szczególnie czekają badacze, ornitolodzy, pasjonaci, bo będzie liczenie ptaków. Taki międzynarodowy spis odbywa się raz na 10 lat. Zostanie przeprowadzony w lipcu.

Bociany nie spieszą się z przylotem

- Bociany z Polski zimowały obecnie częściowo w południowej Afryce: Tanzanii, Kenii, RPA. Dzięki nadajnikom, w które wyposażona została część ptaków wiemy, że na przykład te z Podlasia częściowo przebywały w Sudanie i w Czadzie, gdzie mają pod dostatkiem pokarmów. Dawniej w większej mierze odlatywały na południe Afryki, więc z końcem lutego już musiały startować, żeby pokonać około 10 tys. km i do nas dolecieć na czas lęgów. Teraz nie spieszą się może dlatego, że z Sudanu i Czadu mają kilka tysięcy kilometrów mniej niż z RPA - mówi dr hab. Piotr Profus współpracujący z Instytutem Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk.

Niektórzy wskazują, że pojedyncze bociany już były widziane w Polsce. To mogą być osobniki, które zimowały u nas w azylach dla osłabionych ptaków lub w gospodarstwach przebyły zimę razem z kurami i tu były dokarmiane.

Nadajniki śledzą loty bocianów

Eksperci zarówno z PAN, jak i stowarzyszeń oraz prywatnych firm pasjonujących się badaniem bocianów wskazują, że zwykle ta główna fala przylotów jest na początku kwietnia. Część bocianów ma nadajniki satelitarne, które pozwalają na kontrolowanie wędrówek ptaków. Wiele z tych urządzeń funduje Joachim Siekiera, przedsiębiorca z Krapkowic i pasjonat ornitolog. Dzięki niemu nadajniki warte 4 do 6 tys. zł są zakładane ptakom i pozwalają na realizację projektów badawczych. Stąd wiadomo, że część ptaków jest aktualnie w Sudanie.

Dlaczego te ptaki wędrują?

Badacze mówią prosto - bociany odlatują i przylatują w poszukiwaniu pożywienia. U nas zimą nie znajdą pokarmu. Lecą do Afryki.
W Sudanie bociany żywią się owadami, żerują na szarańczach. A w Kenii, Tanzanii, Zimbabwe czasem zjadają większe zwierzęta. Gdy na sawannach są pożary (np. od piorunów), to zostają po nich podpalone jaszczurki, węże. Ptaki chodzą po wypalonych terenach i korzystają z padliny.

- Bocian potrzebuje dziennie 50 do 70 dag pokarmu mięsnego. A jedna rodzina bociania, czyli para i jeden młody, musi mieć 210 kg pokarmu w ciągu sezonu między kwietniem i sierpniem. Jedzą owady, nie gardzą padliną, rybami, małymi zwierzętami, na polach polują na norniki i żaby, choć one chorują i ich populacja maleje - wskazuje dr hab. Piotr Profus.

Nie wiadomo, gdzie bociany mają ojczyznę. Wiadomo natomiast, że rozmnażają się w Europie Środkowej. Jak wskazują naukowcy ptaki po przylocie poprawią stare gniazdo, zwykle robi to samiec, który przybywa wcześniej. A gdy tylko po 3-4 dniach dotrze samica, to już tego samego dnia mogą zaczynać gody.

Ornitolog z PAN podkreśla, że bociany w Afryce raczej nie rozmnażają się. Są tam niewielkie kolonie, zaledwie kilkanaście gniazd, w których lęgną się bociany. - Taki mają obyczaj, że rozmnażają się u nas - mówi.

Bociany giną na potęgę

Wśród młodych bocianów jest ogromna śmiertelność. 80 proc. ginie w pierwszym roku życia. Jak obserwują badacze, część zaraz po wylocie z naszego kraju ginie porażona prądem na liniach średniego i wysokiego napięcia. - Siadają na niezabezpieczonych słupach energetycznych. Wystarczy, że bocian nieostrożnie naruszy skrzydłem jeden z drutów. Giną w ten sposób także w Słowacji, Węgrzech, Rumuni i na wysypiskach śmieci w Bułgarii, bo tam wysypisko jest otoczone słupami wysokiego napięcia.

- To nie jedyne śmiercionośne miejsce. Giną też od kul. Raczej nie zapędzają się na tereny Ukrainy, gdzie trwa wojna, ale są ofiarami polowań. Na Malcie ginie mniej z rąk myśliwych, bo bociany nie lubią lecieć przez morze. Natomiast w Afryce polowanie to plaga. Gdy strzelają do bocianów w Izraelu lub Sudanie, żeby włożyć je do garnków, to możemy sobie jeszcze wytłumaczyć. Natomiast w Libanie polują dla sportu. Uważają, że bociany to izraelski ptak i należy go zabić. Na bociany ludzie polowali też w Sudanie, ale teraz potrzebują naboi, żeby sami mogli się zabijać - komentuje dr Profus.

Maleje populacja w Polsce

Ostatnie liczenie bocianów pokazało, że w Polsce jest 52 tys. par tych ptaków. - Moim zdaniem jest już o jedna trzecią mniej niż wówczas wykazano - mówi Piotr Profus. W Małopolsce było wówczas 650 par. Najbardziej zabocianiona była Szczurowa, gdzie wskazywano ponad 40 par i wysokie zagęszczenie gniazd. W okolicy Krakowa było 16 gniazd, a teraz badacze wskazują najwyżej 3 pary, w tym tylko jedna ma młode. Przed laty skupiska bocianów były w Zabierzowie i Rudawie, ale intensywna zabudowa to zmienia.

Ornitolodzy wskazują, że bociany upodobały sobie nasz kraj także ze względu na bioróżnorodność. Teraz populacja maleje, bo ubywa łąk, pastwisk - miejsc żerowania. Pojawiają się ogromne plantacje rzepaku i kukurydzy. Ornitolodzy nie ukrywają, że producenci tych roślin skutecznie przegoniły bociany, w zamian mnożą się dziki, bo kukurydza to ich pokarm. Przybyło też żurawi, które żywią się kukurydzą.

Najwięcej bocianów było na północnym wschodzie i wschodzie kraju: Warmii, Mazurach, Podlesiu, Lubelszczyźnie i okolicach Przemyśla. A jak mówi dr Piotr Profus w Zarszynie koło Krosna bociany policzono już w 1876 r. Było tam wtedy 20 par. Ludzie są zainteresowani tymi ptakami i chcą wiedzieć ile ich jest.

Zachodnie kraje zaczęły dożywianie

Europejskie kraje chcą mieć bociany. Gdy w 1948 roku bociany wyginęły w Szwajcarii, to ludzie nie chcieli się w tym pogodzić. Zaczęli intensywne dokarmianie tych ptaków, więc one nie chciały odlatywać. Nasz rozmówca z PAN opowiada, że w mrozy, a wytrzymują nawet -20 stopni, stały w rzece, gdzie woda miała 1 lub 2 stopnie w plusie i tam grzały nogi.

W latach 70 - 80 ubiegłego wieku w Niemczech była dramatyczna sytuacja bocianów. Z pomocą przyszła Hiszpania, bo sprowadziła raki luizjańskie, którymi odżywiano bociany. W końcu populacja wzrosła, a nadmiar bocianów trafił do Francji i Niemiec. Obecnie na zachodzie Niemiec przybywa bocianów. Mają też większe szanse na przeżycie, bo nie latają do Afryki Zachodniej, tylko do Hiszpanii, gdzie zimują odżywiając się rakami. Nasze bociany mają dłuższe trasy wędrówek i większą śmiertelność.

Testy krwi prognozują ryzyko zawału serca

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Czekamy na bociany. Wędrowne ptaki przybywają wraz z wiosną. Tu im się podoba, tu się lęgną, ale ich populacja niepokojąco maleje - Dziennik Polski

Wróć na trzebinia.naszemiasto.pl Nasze Miasto